Pamiętacie, jak pisałem o tym, że większość rowerzystów nie potrafi zjeżdżać? Okazało się, że sam zaliczam się do tej grupy. Trzeba było tylko znaleźć osoby o dużym doświadczeniu i umiejętnościach, które wytknęły by mi błędy. Trafiłem właśnie na takich ludzi w ostatni długi weekend. Na szczęście byli to trenerzy z Pomby – Pająk i Agnieszka. Ze znajomymi i kilkoma innymi zapaleńcami odbywaliśmy u nich szkolenie z techniki jazdy. Większość na trasach singletrek.
Dzień 1. – czwartek
Zaczęliśmy od szkolenia podstawowego+ i już w czasie tych 3 godzin okazało się, że wszyscy mamy do poprawienia pozycję na rowerze. Odpowiednie ugięcie nóg, rąk, pochylenie tułowia, nawet ułożenie pięt! Na to wszystko do znudzenia zwracali uwagę nasi Mistrzowie :)
Resztę dnia ćwiczyliśmy trzymanie pozycji na zjazdach oraz zakrętach w slalomach. Trochę też pompowaliśmy. Każdy zaliczył też przejazdy z instruktorami siedzącymi na tylnym kole i dzielącymi się uwagami co do techniki jazdy danej osoby.
Szkolenie podstawowe+ jest krótkie, ale po nim każdy zna już podstawy i przy odrobinie dobrej woli może ćwiczyć “na własnym podwórku”.
Przy okazji pozwolę sobie polecić miejsca do jedzenia w Świeradowie.
Tego dnia jedliśmy w Restauracji Kalamata, gdzie serwują dania kuchni greckiej. Jest pycha!! Ale swoje trzeba odczekać. Jedzenie wszystkim smakowało, jest kilka dań wege. Kotlety z cukinii rządzą ;). Zdecydowanie polecam!
Dzień 2. – piątek
Właściwie, to robiliśmy to samo, co w czwartek… ale bardziej :)
Było dużo ćwiczeń na trzymanie pozycji i pochylanie roweru w zakrętach w coraz trudniejszych warunkach. Trzeba było dobrze wybrać miejsce hamowania, tor przejazdu, odpowiednio złożyć się do zakrętu… A jak ktoś to wszystko zrobił dobrze, to i tak przy hamowaniu blokował koła, co było surowo zabronione i co wiązało się z krzykiem prowadzących :D Nowością było zjeżdżanie ze stromych, wyższych kamieni, gdzie było jeszcze więcej pracy nad pozycją na rowerze.
Po tym dniu byłem na prawdę zmęczony, ale też zauważyłem już u siebie zmianę w stylu jazdy. Pierwszego dnia po przejeździe z Pająkiem usłyszałem od niego retoryczne “Lubisz zapierdalać?!” :D , co można przetłumaczyć na częste, nagłe i ostre hamowania i nie do końca trzymanie kontroli nad rowerem. Drugiego dnia jechałem dużo płynniej – z wcześniejszym hamowaniem i odpowiednim składaniem się w zakręty. Oczywiście nadal było dużo do poprawienia ;). Przy kontynuowaniu ćwiczeń na pewno przełoży się to na większą frajdę i szybkość!!
Zmęczeni wracaliśmy do pensjonatu w deszczu…
Po ciężkim dniu treningów przyszła wreszcie pora na żarło. Tym razem padło na Cynamonowego Słonia, gdzie można znaleźć nawet dania bezglutenowe, jeżeli to dla kogoś ważne. Też trzeba długo czekać, mimo mniejszej ilości klientów niż w Kalamacie. Tym razem byłem jedyną osobą, której smakowało jedzenie.
Dzień 3. – sobota
Tego dnia było… inaczej.
Po przygodzie z deszczem i nadal mokrym wszystkim, co się na siebie zakłada na rower moje morale były niskie. Dlatego poranne opady zatrzymały mnie i Konrada na pewien czas w pokoju. Dopiero gdy w południe przez chmury przebiło się słońce zdecydowaliśmy się dołączyć do grupy. Oszukaliśmy parszywą pogodę!
… no nie. Dotychczasowe deszcze były tylko ostrzeżeniem przed tym, co na nas czekało po południu.
Ale do tego czasu udało się poćwiczyć jazdę po korzeniach – w górę i w dół i wjazd na głaz, na który wcześniej nikt z nas nie pomyślałby, że da się wjechać.
Później już tylko padało. Zajęcia niestety skończyliśmy przez to wcześniej. Zrobiliśmy tylko pamiątkowe zdjęcie i rozjechaliśmy się do kwater.
Deszcz przestał padać dokładnie w momencie, kiedy podjechaliśmy pod drzwi naszego pensjonatu…
I znowu Kalamata. Agnieszka polecała jeszcze Pizzerię Granda. Dajcie znać, jeżeli ktoś z Was tam był
O szkoleniach subiektywnie
Ćwiczenia z trenerem są nie do przecenienia!! Zwłaszcza, że nasi instruktorzy potrafili dobrze przekazać jak się zachować na rowerze w różnych sytuacjach i czemu właśnie tak, a nie inaczej. Potrafią dotrzeć nawet do takich osób, jak ja, które twierdzą, że to wszyscy inni nie potrafią zjeżdżać ;) .
Na szkolenia pojechałem też z nastawieniem, że poznam ludzi zajaranych jazdą na rowerze. I o ile podczas ćwiczeń można było trochę pogadać, to jednak pozostał u mnie niedosyt. Byłoby fajnie, gdyby było zorganizowane przynajmniej jedno wspólne wyjście na obiad, albo uzupełnienie płynów.
Najważniejsze rzeczy, których się nauczyłem po tym szkoleniu:
- dalekie skanowanie terenu wzrokiem: to było dla mnie najbardziej zaskakujące. Byłem pewien, że patrzę daleko i przygotowuję się do pokonania przeszkód. Jednak czasami nie przyhamowałem w odpowiednim miejscu, obrałem zły tor jazdy, albo po prostu nie doceniłem zakrętu.
- mocno ugięte łokcie i rozluźnione łydki: zdecydowanie łatwiej jest wtedy zareagować, gdy nagle pojawia się jakaś przeszkoda np. zmienić kierunek, zahamować, czy przejechać po korzeniach. To jest tzw. “expect the unexpected”;
- pochylanie roweru w zakrętach bez pochylania ciała: +10 do przyczepności.
Podsumowując, szkolenia na obu poziomach są zdecydowanie godne polecenia!
Może ktoś z Was był na podobnych szkoleniach? Zachęcam do dzielenia się spostrzeżeniami.
—– Edit 4.06.2016 —–
Jeszcze zapomniałem wspomnieć o bardzo fajnej rzeczy – 3-stronicowej księdze z obrazkami ;). Jest tam zawarta kwintesencja szkoleń. Może się przydać, żeby przypomnieć sobie o technice przed rozpoczęciem treningu.
Byłam na dwudniowym szkoleniu Tylko dla kobiet. Rewelacja! Technika i jeszcze raz technika. Teraz zdecydowanie mniej hamulców i fun na zjazdach :-) No i też zaliczyłam tę skałę :-)