Podczas czytania artykułów, książek i przeglądania internetu często trafiam na wartościowe informacje, na temat których jednak nie chcę pisać całego wielkiego postu. Dlatego pomyślałem, żeby spróbować nowej formy wpisów – Szortów. Będą to porady zamknięte w kilku zdaniach wraz ze źródłem skąd wygrzebałem tę informację.
Dzisiaj o tym, co spotyka każdego, kto po dłuższej przerwie wraca na siłownię, albo do uprawiania każdego innego sportu bardziej na serio. Mowa o bólu mięśni, czyli tzw. “zakwasach” (a tak na prawdę Opóźnionej Bolesności Mięśni).
Żeby uniknąć tej wątpliwej przyjemności wystarczy na kilka dni przed właściwym treningiem wykonać ćwiczenia z mniejszym obciążeniem/mniejszą ilością powtórzeń/na krótszym dystansie/z mniejszą prędkością niż docelowo. Sprawdziłem na własnej skórze.
Bibliografia
Autor: Anthony Barnett, Tytuł: Using Recovery Modalities between Training Sessions in Elite Athletes Does it Help?
U mnie się sprawdza posiłek białkowy, który jest dostarczany szybko po wysiłku. Nawet jak wczęśniej się nie trenowało i się organizm podkatowało udaje się na następny dzień obudzić bez zakwasów.
Organizm potrzebuje białka do odbudowy “naderwanych mięśni” jak się dostarczy to jest ok, mogą być lekko mięśnie obolałe, ale w porównaniu do zakwaszenia jak białka nie podasz to luz :). Zrobiłem tak w tym roku 170 km, gdzie wcześniej robiłem zwykle 30-50km, na następny dzień żadnych zakwasów. Sprawdziliśmy to wielokrotnie, ja jestem może gorszym przykładem, bo jeżdżę, ale żona ze mną zrobiła 100km praktyczni z marszu, bez trenowania, tyłek odpadał, ale zakwasów nie było :).
A to ciekawe.
Te tzw. “zakwasy” utrzymujące się kilka dni nie mają za wiele wspólnego z zakwaszeniem organizmu. Faktycznie, może mieć to związek z odbudową naderwanych mięśni, chociaż aż trudno uwierzyć, że podanie białka tak szybko pomaga. Ale skoro u Ciebie się sprawdza, to wypada tego spróbować. Dzięki!
Wiesz co, szczerze nie wiem na 100% na jakiej zasadzie to działa, może faktycznie nie ma nic wspólnego z zakwaszeniem. Wiem że w necie często spotykam się z informacją, żeby nie jeść np przez 2 godziny po wysiłku. O tym białku też wyczytałem w necie i zastosowałem. Od tego czasu po prostu nie mam zakwasów, a wcześniej zdarzało mi się i kilka dni chodzić jak kowboj, czy mieć problemy z prostymi ruchami ;). Jem w 10-30 minut po wysiłku coś co ma białko w dużej ilości w składzie i problem nie występuje.
a to jakaś totalna głupota z niejedzeniem. Właśnie w ciągu 2-4 godzin po wysiłku trzeba zjeść, żeby zregenerować się przed następnym treningiem https://sports-hacker.pl/2015/08/22/co-jesc-w-dzien-startu/